piątek, 3 grudnia 2010

Pierwszy koncert
































9:30 - ruszamy ze szkoły. Stroje, stroje, nie zapomnieć o strojach do występu. Cieszymy się, że nie jest tak strasznie zimno, "jedynie" minus 12.
Idziemy sprawnym, marszowym krokiem. Gnają nas po trosze nerwy i podekscytowanie, a po trosze mróz.
Na miejscu bardzo miłe i ciepłe przyjęcie - bardzo sympatyczny pan ze świetlicy zaprowadza nas do szatni, potem na salę-korytarz, gdzie czekamy na pana Dobromira. Przy okazji oglądamy jak wygląda szkoła. "Duuuża, chyba bym się tu zgubił/a" - to najczęstszy komentarz naszych dzieci. No i jest głośny dzwonek, poza tym dużo dzieci w różnym wieku. Mają fajne szafki na swoje rzeczy i każda klasa ma swoją szatnię (to już moje obserwacje;).
I wreszcie pojawia się Pan Dobry! Idziemy na salę gimnastyczną ćwiczyć przed naszym występem-debiutem.
Dłuższą chwilę trwa oswajanie się z mikrofonami, dźwiękiem własnego głosu w głośnikach. Niestety ogromna sala oznacza też straszny pogłos, który utrudnia zrozumienie tekstów, mimo, że wszyscy bardzo się starają. Ale nie poddajemy się. Maja skupiona, niewzruszona na zaczepki podekscytowanych koleżanek, stojących obok. Trzeba przyznać, że dzieci ciekawie prezentują się w białych i czarnych strojach. (A niektórzy w makijażach robionych na szybko w toalecie!!!)
Nagle na sali pojawia się pan z wielką kamerą. Tata Karola, tata Karola! - skandują dzieci i jak na zawołanie robią miny i figury. Zwierzęta sceniczne...? Urodzone.
O 11:10 zaczyna schodzić się publiczność. Miny naszych troszkę zaniepokojone... I jeszcze problemy techniczne z projektorem. Mija kolejnych 10,15 minut. Dzieci zaczynają się niecierpliwić - i te występujące, i te, które przyszły na koncert. Jest mi źle i trochę wstyd, że dezorganizujemy życie szkoły. I jeszcze naszym chce się siku! To zrozumiałe - stoją tak już poddenerwowani od 40 minut. Schodzą ze sceny, co wygląda niezbyt efektownie. Sytuację ratuje pan Marcin. Wkracza na scenę i przeprasza, stara się usprawiedliwić występujących, prosi o jeszcze chwilę cierpliwości. Krzepi nas też widok pojawiających się wśród publiczności naszych rodziców. Dobrze jest widzieć znajome twarze w obcym miejscu i w morzu nieznajomych. Dziękujemy Wam.
I wreszcie zaczynamy! Pan Dobromir "jedzie free-stylem", by rozruszać nieco zniecierpliwioną publiczność. Wita wszystkich, opowiada o projekcie, o dzieciach z Pragi i o płycie. Mówi też o tym, że ważne jest, żeby dostrzegać tych, którzy mają trudniej i że warto im pomagać. I o tym, że hip hop może mieć też pozytywne, pełne nadziei przesłanie.
I ruszamy. Najpierw Apel, potem Pragniemy światła i Prolog. I na deser Filip i Igor tańczący hip hop. Pan Dobromir poderwał publiczność z miejsc, wspólnie oklaskiwaliśmy tańczących chłopaków. Nagle z pośród publiczności na scenę przebił się chłopiec, drugo- może trzecioklasista, i zaczął tańczyć hip hop, bardzo efektownie, z ogromną energią ("jakby go prąd poraził" - szepcze mi do ucha pani Kasia, a ja myślę sobie, że nad tym efektem pewnie bardzo długo się pracuje).
Mysiadlaki i dzieciaki z Nowej Iwicznej w naturalnym odruchu ustawili się w półkolach, otaczając tańczących. To był moment kiedy czuje się, że "nasi/tamci" przestaje istnieć, a wytwarza się "my". MY razem bawiący się.
Na koniec wzajemne podziękowania i pluszaki dla występujących od pani wicedyrektor z Nowej Iwicznej. Jest nam bardzo miło.
Antek pyta w szatni: "Proszę pani, i jak nam poszło?" Jest tylko jedna odpowiedź: "cudownie!"
Nie ważne nagłośnienie i problemy techniczne. Dzieci zaangażowane w projekt dały z siebie wszystko. Po wielu tygodniach prób i monotonnego powtarzania odważnie i ze świeżością wystąpiły przed pełną salą nieznanej publiczności. Wierzę, że przekazały społeczności z Nowej Iwicznej radość, nadzieję i inspirację do działania. Brawo, kochani! Świećcie przykładem innym. Tak jak świeci wasz rap. Panie Dobry, dobra robota!

Co dalej? Czekamy na naszą płytę i mamy nadzieję, że dla odbiorców stanie się ona, tym, czym dla nas było tworzenie jej - doświadczeniem radości, przy jednoczesnym poczuciu robienia czegoś dobrego dla innych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz